Ogłoszony w tym tygodniu nowy twór w świecie piłki nożnej wywołał ogromne kontrowersje i zaczął się rozpadać już po 48 godzinach.
O powstaniu piłkarskiej Superligi mówiło się od kilku lat. Najbardziej szczegółowy plan pojawił się w ubiegłym roku i zakładał start rozgrywek w 2022 roku. Niespodziewanie założenie organizacji ogłoszono w nocy z 18 na 19 kwietnia. Prezesem Superligi został obecny prezes Realu Madryt Florentino Perez, a wśród założycielskich klubów znaleźli się między innymi: Manchester United, Chelsea, Atletico Madryt, Inter Mediolan, Liverpool czy Juventus Turyn. Idea rozgrywek polega na grze 15 stałych zespołów, które będą miały zagwarantowane miejsce w każdym sezonie oraz 5 dodatkowych drużyn. Kontrowersje budziły stawki, jakie zaproponowano klubom. Za samo uczestnictwo w Superlidze kluby założycielskie otrzymają 3 razy więcej pieniędzy niż podczas Ligi Mistrzów UEFA. Zwycięska drużyna miałaby się stać bogatsza nawet o kilkaset milionów euro. Początek Superligi zaplanowano na sierpień tego roku.
Wystarczyły dwa dni, aby szefowie założycielskich klubów zorientowali się, że podjęta przez nich decyzja mogła być błędna. Protesty kibiców, szczególnie angielskich klubów oraz groźby ze strony UEFA, doprowadziły do stopniowego wycofywania się zespołów z projektu. Obecnie z 12 początkowych drużyn oficjalnie w Superlidze pozostają tylko 3 kluby: Real Madryt, FC Barcelona oraz Juventus Turyn. Prezes Superligi przekonuje, że formalnie rozgrywek nikt nie opuścił, ponieważ nie została wpłacona żadna kara finansowa, jednak kwestia ta może zostać rozwiązana w ciągu najbliższych dni. Jeśli tak się stanie to o początku zmagań w sierpniu tego roku nie może być mowy.
Fot. Jonathan Petersson/Pexels